Był piękny, młody, inteligentny i silny. Trenował karate. Bardzo trenował karate. Nazwijmy go więc Karateką. Ja go chciałam. On mnie nie. To znaczy nie wiem do końca czy nie, tak samo jak nie wiem, czy on wiedział, że ja go chcę tak naprawdę. Może gdybyśmy po prostu porozmawiali... Ale nie porozmawialiśmy. Miał dziewczynę. Gdy na nich patrzyłam, nie wierzyłam. Może jednak odrobinkę mu zawróciłam w głowie? I dlatego nie mógł się na niej wtedy skupić? Na jego temat powstało kilka wierszy. Tysiące esemesów. I dwa maile. To pierwszy wiersz... lekki, łatwy i przyjemny, jak początek naszej znajomości, w której do końca zwracaliśmy się do siebie per "Pan" i "Pani".
Ten Pan
ten pan taki sam
choć dłoń jej w dłoń jego wpleciona
ten pan taki sam
wzrok daleko i twarz zamyślona
ten pan taki sam
czemu sam jest ten pan
czy ten pan chce być sam
czy to nie ta narzeczona
ten pan taki sam
choć dłoń jej w dłoń jego wpleciona
ten pan taki sam
wzrok daleko i twarz zamyślona
ten pan taki sam
czemu sam jest ten pan
czy ten pan ma już plan
gdzie jest jego młoda żona
ten pan taki sam
choć dłoń jej w dłoń jego wpleciona
ten pan taki sam
wzrok daleko i twarz zamyślona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz